Menu główne
PKP -
Kolejna wyprawa pod Starogard Gdański. Jak zwykle kolej zadbała, by pasażer miał rozrywki. Pierwsza niespodzianka pociąg wiechał na Dworzec Centralny w Warszawie bez zapowiedzi i bez wyświetlenia informacji na tablicach na peronie. Pociąg był jednak o czasie, nie ma się jednak co cieszyć, bo już na drugiej stacji Warszawa Wschodnia stoimy 30 minut. Co za radość ruszamy, jednak na tej trasie w żółwim tempie. Przecież kiedyś pociąg do Gdańska jeździł 5 godzin teraz jeździ 6, wszak zbliżamy się do Europy tylko nikt nie wie z której strony. W tak długiej podróży zachodzi potrzeba skorzystania z WC, choć przy tym tempie ciężko uchwycić kiedy pociąg jest w tak zwanym ruchu. Super udało się, a tu niespodzianka kibelek wziął i się zapchał, ale przecież takie jego prawo. Dotarłem do Tczewa, a tu jak zawsze nie wiadomo z ktorego peronu rusza pociąg, no coż nie pozostaje nic innego jak nasłuchiwać zapowiedzi. Udało się pociąg przytoczył się tylko 5 minut spoźnienia. Jako że jadę krotko to postałem przy drzwiach, a tam zaintrygował mnie napis by nie otwierać drzwi. Zaiteresowało mnie to, bo napis jest w czterech językach, jednak nie ma wśrod nich angielskiego, jest: polski, niemiecki, rosyjski i francuski. A może by tak napisać po chińsku, wszak 1/6 ludności świata używa tego właśnie języka.
Jak zawsze PKP dostarcza mi wielu niezapomnianych doznań.
A w niedzielę 14 marca czeka mnie powrót pociągiem TLK relacji Kołobrzeg -